Czy ekonomia na żądanie zdominuje rynek pracy?
W 2015 roku The New York Times obwieścił “uberyzację pracy” (Uberisation of work) jako efekt oddziaływania na rynek pracy działalności takich firm jak Uber, i jego konkurentów – Lyft i Sidecar oraz Airbnb, czy Handy.
Sposób, w jaki te firmy działają na rynku doczekał się także własnego wyodrębnienia jako ekonomii na żądanie (Economy On-Demand) a tej części rynku pracy jako kierowanego aplikacjami (app-driven labour market). Okazuje się jednak, że to co miało ograniczać się do firm działających jedynie poprzez platformy internetowe, w szczególności w takich branżach jak rozrywka czy transport, ma duży wpływ również na inne sfery działalności i kształt rynku pracy jako całości.
Na podobnej do Ubera zasadzie kojarzenia stron poprzez platformę internetową działa serwis Airbnb czy amerykański serwis Handy. Kolejny etap w szerzeniu rewolucji Economy-On Demand jest dużo bliższy i bardziej namacalny niż mogłoby nam się wydawać i pojawia się już nieomal w każdym miejscu pracy. Uber, i wspominany app-driven labor market jaki reprezentuje, ma wpływ na to jak, w szczególności młode osoby wchodzące na rynek pracy myślą o swoim zatrudnieniu i aktywności zawodowej. Nawet jeśli nikt z nas nie planuje w najbliższym czasie zostać kierowcą Ubera, uberyzacja zatrudnienia może wkrótce pojawić się w wielu innych profesjach, także uznawanych za tradycyjne. Model biznesowy działalności Ubera zakłada bowiem wyodrębnienie poszczególnych mniejszych zadań powierzanych osobom, na żądanie, tylko jeśli są potrzebni, wynagradzanych według dynamicznie działającej zasady podaży i popytu, przy wykorzystaniu nowoczesnej technologii. Nie bez znaczenia jest również, że stałym elementem takiego modelu biznesu jest śledzenie realizacji zlecenia na bieżąco oraz takie samo ocenianie jej efektów (Uber bada zarówno satysfakcję klienta jak również opinie swoich kierowców o klientach).
Ten model działania roznosi się i pojawia już w takich tradycyjnych sektorach biznesu jak usługi prawne, opieka zdrowotna czy bardziej codziennych potrzebach: zakupach i usługach pralniczych.
Znawcy tematu spierają się czy ten sposób działania i wykorzystywania pracy to jeszcze zatrudnienie w niepełnym wymiarze bądź samozatrudnienie czy już nowa kategoria pracy. Wszyscy zgodni są co do tego, że o ile system prawny nie nadąży za tymi zmianami (i tak jak dotychczas będzie odwoływał się raczej do analogii i szukania podobieństw do znanych już zdefiniowanych rozwiązań prawnych), to wcale w nie tak odległym czasie rynek pracy zostanie zdominowany przez takie formy zawodowej aktywności. Korzyści jakie z niego wynikają, takie jak jednoczesne zatrudnienie w wielu miejscach, w różnym charakterze, w sposób dopasowujący się do potrzeb i chęci osoby zatrudnionej a nie pracodawcy, generujące wiele źródeł przychodu mają przeważyć minusy, o których nie można też nie wspomnieć i do których zaliczają się nieprzewidywalność, brak zabezpieczenia, niski poziom wynagrodzeń, brak tradycyjnie przypisanych praw pracowniczych.
Dane publikowane przez Ubera pokazują, że na koniec 2014 roku w samych Stanach Zjednoczonych współpracowało z nim ponad 160 tys. kierowców a przyrost kolejnych w ciągu zaledwie jednego miesiąca był na poziomie 40 tys. osób i stale się zwiększał.